Opowiadani trzecie, czyli Pati poszalała
Strach
czy miłość?
W tym
roku Halloween przypadało w środę. Nie lubię środy, bo to taki
średniak, o niedzieli już zapomniałam a do weekendu jeszcze
daleko. Pomyślałam, że źle to rokuje. I wtedy zadzwoniła Anka.
- Hejka, co robisz dziś
wieczorem? – zapytała Ania.
- Hej, a nie wiem jeszcze
– odparłam.
- Wiesz, że dziś
Halloween!? Może przebierzemy się i pójdziemy trochę postraszyć?
– powiedziała Ania.
- Hmm… No nie wiem. Nie
jestem przekonana co do tego… - powiedziałam z zażenowaniem.
- No choć!! Proszę! Zrób
to dla mnie. Może poznamy jakiegoś przystojniaka – zachęcała
Ania.
- No dobra. To o której
się spotykamy? – zapytałam.
- Może o 19 na rynku?
Uwierz będzie super! Już się doczekać nie mogę – odparła.
- To do zobaczenia! –
powiedziałam.
Jest godzina 14. Myślę
cały czas, jak się przebrać… Nie mam żadnego pomysłu. Teraz
muszę iść na zakupy bo prosiła mnie o to mama. Hmm.. Może
spotkam kogoś znajomego i się zapytam. Trochę długo zajęły mi
te zakupy. Połowę rzeczy znaleźć nie mogłam, bo wszystkie szafki
poprzestawiali i nie wiadomo, co gdzie jest. Niestety nie spotkałam
nikogo znajomego… Zobaczyłam dość dużo rzeczy dotyczących
Halloween. Przyszedł mi jeden pomysł, jak się przebrać! Mam białą
bluzkę i biały ręcznik… Cieniami jakoś sobie pomaluję oczy,
dorysuję zszycia… Będzie idealnie!
Dochodzi już godzina 18.
Zapomniałam powiedzieć mamie, że idę z Anką. Zeszłam z góry do
salonu bo na pewno mogłam ją tam znaleźć.
- Mamo, idę z Anią o 19
postraszyć! – powiedziałam szczęśliwa.
- Jak to? Jest już
ciemno. A jeśli ci się coś stanie? – odparła mama.
- Spokojnie, nic się nie
stanie. Będziemy uważać. Pochodzimy tylko po domach, zrobimy
psikusy!! – powiedziałam.
- Okej. Tylko nie wracaj
zbyt późno… - powiedziała mama.
- Dobrze – odparłam.
Idę już w stronę rynku.
Wiedzę tyle dzieci przebranych a my będziemy im zabierać
słodycze.. Och… Widzę już Anie i właśnie mi macha.
- Ojej! Jak ślicznie
wyglądasz! – powiedziała mi Ania.
- A dziękuję, nie
wiedziałam jak się przebrać – odparłam.
- To gdzie idziemy? –
zapytałam Ani.
- Hmm.. Tutaj obok jest
taki dom to można najpierw iść tam – odpowiedziała.
Było tam bardzo ładnie.
Wszędzie były rozstawione duże i piękne dynie gdzie w środku
były świeczki i wyglądało to dość upiornie… Na ścianach przy
drzwiach były takie duszki, które wyskakiwały jak się podchodziło
do nich. Zapukałyśmy do środka, ale nikt nie otwierał. Chciałyśmy
owinąć ich dynie papierem, ale nagle otworzyły się drzwi. Nikogo
tam nie widziałyśmy.
Usłyszałyśmy pewien
głos.
-WEJDZCIE DO ŚRODKA.
Nie wiedziałyśmy co
zrobić, czy wchodzić, czy uciekać. Nie chciałyśmy być tchórzami
więc weszłyśmy do środka. Chodź nie powiem trochę się bałyśmy.
W środku było ciemno, wszystko owinięte nićmi, papierem a
pomiędzy tym małe i duże świeczki. Za ściany wyskoczył pewien
chłopak. Był przystojny, dobrze zbudowany i do tego z poczuciem
humoru. Od razu wpadł mi w oko. Nie powiem, że nas nie wystraszył…
- Witajcie, w mrocznym
świecie zowię się hrabia Narcyz. – powiedział chłopak.
- Hrabia Narcyz!!??
Hahahah… - wybuchłyśmy śmiechem.
- Ależ oczywiście.
Przybywam z innych krajów, zwiedzam różne miasta – odparł.
- A więc wybieraj
cukierek czy psikus? – zapytała Anka.
- Hmm.. Macie tu słodycze,
chociaż jedna z was jest bardzo słodka – opowiedział chłopak.
Nie wiedziałyśmy, co
wtedy zrobić, gdy tak powiedział. Anka stała nadal w tym samym
miejscu a ja postanowiłam podejść po te cukierki. Niechcący nie
widząc sznurka, który był przywiązany od schodów do takiej małej
dziury w ścianie zahaczyłam i poleciałam… Złapał mnie. Zapytał
się, czy wszystko jest dobrze czy nic mi się nie stało… a ja…
Wpatrzona w jego duże i błękitne oczy, nie potrafiłam na nic
odpowiedzieć. W końcu się ocknęłam i powiedziałam, że jest
dobrze, że go bardzo przepraszam za to. Wzięła te cukierki i
wyszłam wraz z Anką nic nie mówiąc. Po drodze Ania zobaczyła, że
ze mną jest coś nie tak…
- Amanda... Wszystko okej?
– zapytała mnie Ania.
- Tak Aniu.. wszystko okej
– opowiedziałam zamyślona.
Nie chciałam nic takiego
jej mówić, bo wiem jak by zareagowała na to… Ten wieczór był
nader udany, ale nie tak szybko się zakończył. Poszłyśmy na
cmentarz, bo zawsze wieczorami jest tam ładnie. Zobaczyłyśmy obok
jakiegoś chłopaka leżącego na ziemi… Nie ruszał się…
- Aniu widzisz go? –
zapytałam.
- Tak.. Kto to jest? Co
się z nim stało!? – powiedziała Ania z przerażenia.
- Nie wiem.. Ale spokojnie
podejdźmy najpierw do niego i zobaczymy co mu jest… - odparłam.
Podeszłyśmy do niego.
Oddychał, ale… wcale się nie ruszał. Nie wiedziałyśmy, co mu
się stało. W pewnym momencie usłyszałyśmy krzyki z oddali.
Pomyślałyśmy, że to może dzieci które chodzą po domach. Na
jezdniach było pusto… Nie miałyśmy nawet telefonów, żeby
poprosić o pomoc. Trochę się bałyśmy bo nie wiedziałyśmy co
zrobić w takiej sytuacji. Po chwili znów usłyszałyśmy krzyki ale
tym razem blisko nas…
- Pobiegnę do tego
chłopaka! On nam pomoże! – krzyknęła do mnie Anka.
- Ty zostań tu.. Ja pójdę
– powiedziałam.
- Uważaj tam na siebie –
powiedziała Ania z przerażeniem.
Pobiegłam w stronę jego
domu. Po drodze przypomniało mi się, jak babcia mi opowiadała o
takich świętach… i co u niej działo się na wiosce wieczorem…
Przestałam o tym myśleć i zapukałam do jego drzwi. Wpuścił mnie
tak jak na początku byłam z Anią.
- Potrzebuję twojej
pomocy – powiedziałam zestresowana.
- Wszystko w porządku? Co
się stało? Coś z tą twoją koleżanką się stało? – zapytał.
- Choć ze mną. Proszę…
Z Anią jest dobrze, ale… z tym chłopakiem… - odparłam.
- Opowiadaj szybko co się
takiego stało! - powiedział.
- No bo… szłyśmy koło
cmentarza zobaczyć jak jest ładnie i wtedy ujrzałyśmy jakiegoś
chłopaka, który leżał na ziemi i się nie ruszał –
powiedziałam wystraszona
- Ale żyje? – zapytał.
- Tak.. – szepnęłam.
- Nie traćmy czasu
zaprowadź mnie tam wezmę telefon w razie czego można było wezwać
pomoc – odpowiedział.
Pobiegliśmy razem do Ani.
Bałam się, że może jeszcze nam się coś stać…
- Przepraszam, nawet się
nie przedstawiłem. Jestem Hubert – powiedział do mnie.
- Nie szkodzi. Ja Amanda –
odpowiedziałam.
Ania była nadal przy tym
chłopaku. Hubert sprawdził czy jest z nim dobrze, dla pewności
zadzwoniliśmy po pomoc… Po kilku minutach przyjechała karetka.
Zabrali go. Nas wypytywali, co się stało, jak go znaleźliśmy i
wiele innych…
- Dziękuję Ci za pomoc –
powiedziałam to do Hubert.
- Polecam się na
przyszłość. Może dałabyś się zaprosić w weekend do kina –
zapytał się mnie.
- Z przyjemnością –
odpowiedziałam.
- Emm.. Jestem z wami –
wtrąciła się Anka.
- Tak, wiemy… –
powiedzieliśmy to w tym samym czasie.
Dość długo chodziliśmy
we troje rozmawiając. Dużo rzeczy dowiedziałam się o Hubercie.
Anka była chyba trochę zazdrosna o mnie, że rozmawiał praktycznie
cały czas ze mną a nie z nią. Bardzo się cieszyłam że go
poznałam. Postanowiliśmy iść razem jeszcze do opuszczonego domu.
Trochę nie miałam ochoty iść tam, no ale przecież nie chciałam,
żeby mówili, że się boje… Było tam bardzo ciemno, ale na
szczęście Hubert był przygotowany i miał przy sobie latarkę.
Było tam pusto, ciemno i strasznie… Hubert widział, że się
trochę boje, to stanął obok i mnie objął. Miałam aż motylki w
brzuchu… Ania wtedy nie wiedziała co zrobić. Trochę głupio mi
było… W pewnym momencie krzyknęła Ania.
- Aaaaa!!!
- Co ci się stało? –
zapytałam.
- Wydawało mi się, że
kogoś tam widziałam – odpowiedziała przerażona.
- Spokojnie. Nikogo tam
nie ma. Nie ma się czego bać – powiedział Hubert.
Po kilku minutach
krzyknęłam i ja bo też mi się wydawał, że kogoś tam widziałam.
To wszystko robiło się coraz straszniejsze i głupsze. Hubert
oczywiście uważał, że nikogo tu nie ma oprócz nas… Po chwili
usłyszeliśmy wszyscy dziwne dźwięki.
- Co to? – zapytałam.
- Nie wiem… -
odpowiedział Hubert.
- Ja chce stąd iść. Nie
chce tu zostawać – powiedziała Ania.
- Ja się boję… -
powiedziałam im to.
- Kochana nie bój się.
Jestem przy tobie – powiedział to do mnie Hubert.
Nie wiedziałam, co wtedy
zrobić i wybiegłam stamtąd… Hubert po chwili wybiegł za mną.
- Zaczekaj! – krzyknął.
- Nie zostanę tutaj ani
minuty dłużej…. Rozumiesz? Najpierw ten chłopak leżący na tej
ziemi, potem dziwne i głośne krzyki blisko nas a teraz wyobrażenia
że ktoś jeszcze jest tutaj! To jest za dużo! – powiedziałam mu
to z krzykiem i ze strachem.
- Nie krzycz! Uspokój
się! Jestem przy tobie czy ci się to podoba czy też nie. Już od
dawna mi się podobasz. Nie mówiłem ci tego bo się bałem, że
mnie olejesz… Nie pozwolę, żeby ktoś cię skrzywdził –
powiedział mi to Hubert.
Po tym jak mi to
powiedział, pocałował mnie. Nie wiedziałam, co właśnie się
stało… Ania patrząc na to wszystko podeszła do niego i
powiedziała mu coś na ucho. Nie chcieli mi powiedzieć o co chodzi.
Wróciłam do domu bardzo
zmęczona, ale też szczęśliwa… Nie pamiętam, kiedy ostatni raz
taka byłam…
#Pati
Komentarze
Prześlij komentarz