Drugie opowiadanko
Halloween
W
tym roku Halloween przypadało w środę. Nie lubię środy, bo to
taki średniak, o niedzieli już zapomniałam, a do weekendu jeszcze
daleko. Pomyślałam, że źle to rokuje. I wtedy zadzwoniła Anka.
Spytała,
czy chcę z nią spędzić to Halloween, pomyślałam, że jeśli
mam siedzieć w domu sama, to mogę równie dobrze gdzieś wyjść.
Ania chciała się przebierać i jakoś strasznie pomalować. Trochę
wydawało mi się to nudne, ale w końcu mnie namówiła.
Wieczorem
przyszłam do Anki. Kiedy już byliśmy ubrane i pomalowane i gotowe
do wyjścia, zadzwonił telefon... Byłyśmy zmieszane, bo nikogo się
nie spodziewałyśmy, a też nikogo nie było w domu, bo Ani rodzice
mieli nocną zmianę. Odebrałyśmy. Dziwny mroczny głos usłyszałam
w telefonie. Chciałam się rozłączyć, bo w końcu każdy mógł
sobie robić żarty, tym bardziej w taki dzień jak Halloween.
Ale
jakiś głos z tyłu głowy mówił nam, wysłuchajcie do końca. Po
wysłuchaniu się w głos/telefon zrozumiałyśmy, że ktoś wzywał
pomoc albo ktoś potrzebował pomocy no albo brałyśmy pod uwagę
żarty. Ja do samego końca myślałam, że to żarty, ale teraz już
wiem, że nie można oceniać sytuacji ot tak. Wracając... Głos
nazwałyśmy duszek, tak trochę w żartach. Duszek mówił, że
potrzebna mu pomóc osoby mądrej i o czystych intencjach, bo inaczej
się nie wydostanie. Poszłyśmy tam, gdzie nam kazał.
Na
pierwszy rzut oka to nie powinnyśmy iść, ale było jeszcze jasno
i pełno ludzi dookoła i każdy zbierał cukierki, więc miałyśmy
troszkę raźniej. Ale nie mogłyśmy powiedzieć tego komukolwiek,
ufałyśmy wtedy tylko sobie. Kiedy szłyśmy drogą prowadzącą nas
do celu, zauważyłyśmy na drodze jakiś kamień. Kiedy podeszłyśmy
dalej, zobaczyłyśmy w środku kamienia jakiś otwór. Wtedy
zadzwonił telefon. To był duszek. Tym razem powiedział nam, że
osoba o czystych intencjach otworzy drzwi i tylko ta osoba będzie
wiedziała co będzie kluczem. Kiedy chciałyśmy się zapytać o coś
więcej, duszek rozłączył się.
Anka
próbując coś zdziałać no jak można się domyśleć nic nie
zdziałała bo nawet nie wiedziałyśmy od czego zacząć.
Przeanalizowaliśmy jeszcze raz słowa duszka. Nic nie przychodziło
nam do głowy. Podeszłam do tego kamienia i zaczęłam się
zastanawiać. Co możemy mieć takiego co mogłoby to otworzyć.
Wtedy zauważyłam małe serduszko na kamieniu przypominające mój
wisiorek. Zdjęłam go i przyłożyłam do otworu. W wisiorku miałam
zdjęcie mojego zmarłego w wypadku taty.
Nagle
kamień zaczął świecić. Przestraszyłam się. Anka podbiegła do
mnie. Przez chwilę nic nie widziałam, znalazłyśmy się w całkiem
innym świecie. Wtedy zadzwonił znowu duszek. Podążałyśmy za
jego głosem i tym jak mówił, gdzie mamy iść. Nie wiedziałyśmy
co się dzieje ani co robić ale ja wiedziałam jedno. Że jest coś
związanego to z moim tatą... I myślałam tylko żeby pomóc, może
dlatego miałam czyste intencje? Zastanawiając się, szłam przed
siebie, aż nagle coś w krzakach zaczęło się ruszać.
Przeraziłyśmy się. Podeszłyśmy dalej a pod gałęzią leżał
mały szczeniaczek. Anka zaczęła krzyczeć, że mam go nie dotykać,
ale był wystraszony i pewnie głodny. Wzięłam go i dałam mu moja
kanapkę, która zrobiłam sobie zanim wyszłyśmy po cukierki.
Zdziwiłam się, kiedy piesek zaczął nas prowadzić do ciemniej
jaskini. Wtedy koń wisiorek zaczął znowu świecić. Nie
zastanawiając się, poszłam za jego światłem.
Na
końcu ciemnego korytarza znalazłam zwiędnięty kwiat róży.
Wyglądał na bardzo spragnionego i bliskiego „śmierci”. Mój
wisiorek zaczął być coraz cieplejszy. W płatku róży znowu było
wgłębienie podobne to kształtu mojego wisiorka. Włożyłam go tam
a kwiat róży zaczął od nowa się rodzić.
Wtedy
ciemna jaskinia stała się jasna i pełna kolorów. Wszystkie ciemne
drzewa i czarne chmury zamieniły się w piękną polanę pachnących
kwiatów. Wtedy pojawiła się postać. Rozpoznałam w niej mojego
tatę. Mówił: „ Wiedziałem że się nie poddasz i będziesz szła
dalej, tak samo, jak wiedziałem że będziesz mieć czyste intencje.
To był tylko początek i próba do czegoś większego, co będzie
wymagało kompletnej odwagi”.
Wtedy
bardzo jasne światło rozbłysło i obudziłam się w domu Anki.
Anka smacznie spała, a ja do tej pory nie wiem, czy to był sen czy
naprawdę to się wydarzyło. Ale dostałam mądrą lekcję, żeby
nie odpuszczać od razu i zawsze mieć czyste intencje i robić
wszystko, co umiem najlepiej.
Wtedy
spojrzałam na mój wisiorek a ten zabłyszczał. Zrobiło mi się
miło i ciepło na serduszku, że mój tato jest zawsze przy mnie.
Komentarze
Prześlij komentarz