Kot PoWikłanej ma głos
Mój cały koci dzień
Hejka!
Ja jestem Kluska. Miło mi was poznać. Jak widzicie, jestem dosyć małym kotkiem,
ale za to puszystym. Mam taką czarno-białą płachtę na plecach, a ogólnie jestem
biały jak kula śniegu. Moje zielone oczy podkreślają mój malutki nosek.
Rano
otworzyłam rano oczy, patrzę, a już od rana moja właścicielka i reszta rodziny
biega po mieszkaniu. Nigdy nie wiem, o co im chodzi. Biegają raz tu, raz tam.
Kompletnie jest to dla mnie niezrozumiałe.
Nie mam nic lepszego do roboty, więc
wstaję z mojej leżanki i idę napić się wody. Nabrałam ten nawyk od mojej pani.
Ona codziennie jak wstanie idzie do kuchni, aby napić się wody. Jak ona tak
robi, to ja też mogę. Po napiciu się wody PoWikłana- moja właścicielka- idzie
mi otworzyć balkon. Mamy piękny, duży balkon. Uwielbiam spędzać tam czas. Jest
to jedna z niewielu rzeczy, jakie lubię robić.
Co za dużo, to niezdrowo! Więc
wracam do mieszkania. Pani nasypuje mi do mojej miseczki jakieś suche ciastka.
Nienawidzę ich, ale żeby nie narobić jej przykrości, to je zjadam, ale w sumie
po kilku sztukach jakoś wchodzą. Jakoś muszą. Jak zjem już trochę ciastek, to
widzę , że PoWikłana jest w kurtce i
butach. Po co ona się tak grubo ubiera, przecież w mieszkaniu jest ciepło?
Wracam do jedzenia, aż tu nagle słyszę
dziwny trzask. Szybko biegnę zobaczyć, co się dzieję. Nic nie spadło i nikogo
nie ma. Myślę sobie- gdzie ona poszła? Znowu mnie wykiwała? To niemożliwe! A
jednak znów!
Leżę sama w mieszkaniu i nie mam nic
do roboty. O tyle dobrze, że zostawiła mi na wierzchu moje ulubione piórko.
Chwilę się bawię, potem idę się napić wody, zjeść kilka ciastek. Teraz mogę
poleżeć na mojej leżance.
Budzi mnie trzask drzwi. Nie wiem,
co się dzieje, a to tylko PoWikłana, wróciła. Witam się i idę na małą drzemkę.
Budzi mnie zaświecone wcześniej światło. Za oknem
ciemno. Chyba trochę dłużej spałam. Więc wstałaję z leżanki, smakuje makaron z sosikiem
i co widzę?
Moja właścicielka mówi do jakiegoś
płaskiego urządzenia. Nie wiem, co to. Podchodzę, żeby dowiedzieć się, o czym
mówi.Na nic to. Wskakuję więc na łóżko, gdzie siedziała moja właściciela i hop
na jej kolana. Dobrze, że podrapała mnie po uchu, bo już nie wiedziałam, jak
mam zrobić to sama.
Poprzytulałam się i sobie poszłam.
Poszłam do mojej leżanki i znów zasnęłam. Potem obudziło mnie wschodzące
słońce. I znów czekam na…makaron z sosikiem.
PoWikłana
Komentarze
Prześlij komentarz